Pierścień z Niebieskim Ekranem
Był sobie świat pełen małych powykręcanych na różne sposoby stworzeń. Każde z nich miało wokół swojego ciała Pierścień z Niebieskim Ekranem. Istoty nie miały swoich imion, a przynajmniej dawno już o nich zapomniały. Jedyne co wiedziały i o czym pamiętały, to że muszą patrzeć w Niebieski Ekran. I tak też patrzyły, każdego dnia. Bez ustanku. Aż ich oczy stawały się lazurowe, niczym kalka Niebieskiego Ekranu.
Najdziwniejsze jednak w tym wszystkim było to, że pośród tych żyjątek kręciły się dziwne, z pozoru przyjazne, potwory. I to one zakładały na ich ciała Pierścienie z Niebieskim Ekranem, kiedy jeszcze były bardzo małe. Zazwyczaj działo się to niepostrzeżenie, jakby przypadkiem. Ale ponoć tak było lepiej, tak było łatwiej dla wszystkich.
Mijały długie miesiące i lata. Z upływem czasu każde ze stworzeń stawało się coraz bardziej powykręcane, bladoszare i nieruchome. Te starsze nie mogły robić już nic innego, jak tylko w oderwaniu od otaczającej rzeczywistości zapadać się w błękitną otchłań. Zupełnie jakby tonęły w bezkresnych odmętach wód lodowatego oceanu…, bez jakiejkolwiek nadziei na ratunek. Co ciekawe, wtedy potwory całkiem znikały.
Jednak pewnego dnia stała się rzecz niezwykła. Otóż stworzeniu o imieniu, którego już dawno przestało pamiętać, niepostrzeżenie wkradła się do głowy szalona myśl:
– Co się stanie, jeśli zdejmę z siebie Pierścień z Niebieskim Ekranem?
Jego ciało pozostawało nadal w bezruchu. Natomiast bladoszarą twarz przeszył ledwie zauważalny uśmiech, a oczy, przez ułamek sekundy, zapłonęły zapomnianym blaskiem. Uważny obserwator mógł w nich zauważyć drobniutkie przebłyski, niczym małe migoczące iskierki strzelające wprost do nieba z ognistego paleniska.
Wewnętrzny głos kontynuował, ledwie słyszalnie, nawet dla niego samego:
– Chciałbym… Chciałbym spróbować, znowu, być wolny. Poczuć rześki podmuch wiatru, jak ptak szybujący w przestworzach. Ciepło promieni słońca, tak jak rumak galopujący po prerii.
Tak, to musiała być niewątpliwe buńczuczna myśl! Towarzyszyła jej jedna łza, niezauważalnie spływająca po smętnym policzku. Myśl, której stworek, niemal wbrew swojej naturze, postanowił się jednak kurczowo czepić.
Mało kto wiedział, co właśnie się stało. A tym bardziej samo szare i powykręcane żyjątko, nie mogło podejrzewać skali nadchodzącego pokłosia tej niepokornej idei.
Dopiero z czasem miało się okazać, jak bardzo zmieni się jego świat.
// Refleksja na temat kondycji młodego pokolenia, w kontekście czasu poświęcanego na korzystanie ze smartfonów.